Chaucer

Opowieść tłumacza o Autorze

W czternastym wieku żył sobie w Londynie,
Mieście, co z wielu dziś atrakcji słynie,
Zacny mieszczanin, dobry handlarz wina;
Miał znajomości, pieniądze i syna.
Częstokroć bywał na królewskim dworze,
A tam nierzadko mógł zobaczyć może,
Jak się w królestwie co pali czy cuchnie,
Zwłaszcza że widział zwykle tylko kuchnię,
Kiedy przywoził w czas takiej wycieczki
Win południowych napęczniałe beczki,
Gdyż król przepadał za takim specjałem.
Ale nie o nim opowiadać chciałem;
Nie o tym Johnie, winiarzu z Londynu,
Lecz o Geoffreyu, tego Johna synu.

Tak się złożyło, że gdy Johna dziecię
Ledwie na bożym zawitało świecie,
Anglią władała zaraza straszliwa,
Co czarną śmiercią się słusznie nazywa.
Tak przetrzebiła lub boży w Europie,
Że na ulicy leżał chłop na chłopie,
Baba na babie i na dziecku dziecko;
Taką ci była chorobą zbójecką.
Lecz mały Geoffrey przeżył, bo inaczej
Nic byśmy o nim nie słyszeli raczej.
Gdy trochę podrósł, wnet się okazało,
Że ludzi jakoś dookoła mało.
Choróbsko straszne niebywałą siłą
Chaty i zamki równo przetrzebiło,
Nie bacząc wcale, z jakiego kto rodu
I czy w starości ginie, czy za młodu.
Posady niegdyś zarezerwowane
Dla możnej szlachty, teraz na odmianę
Puste czekały — jak ten skarb bogaty
Świeciły wolne na dworach wakaty.
Ale nie każdy przecież zostać może
Majordomusem na królewskim dworze
Tylko dlatego, że brakuje ludzi.
Kto tak pomyślał, niechże się przebudzi!
Zwykli mieszczanie na dwór wejść nie mogą,
Hrabia nie weźmie przecież byle kogo.
Ale John Chaucer, ten ojciec Geoffreya,
Słynął w Londynie, więc była nadzieja,
Że syn nie będzie kształcił się u kleru.
Elżbieta z Burgh więc, hrabina Ulsteru,
Będąc tak samo jak inni w potrzebie,
Wzięła chłopaka na służbę do siebie.
Niską posadę otrzymał na razie,
Nosił, podawał, sprzątał — jak to pazie.

Czas jednak mija i wiosna po wiośnie
Chłopak z młodzika na mężczyznę rośnie.
Wyrósł i Geoffrey, zyskał łaskę księcia,
A kiedy Francja była do zajęcia
(Gdyż właśnie wojna się wielka zaczęła,
Którą w przyszłości historyków dzieła
Wojną stuletnią już nazywać będą),
Na front wyruszył i stał się legendą,
Nie pola walki jednak, lecz budżetu:
Szesnaście funtów sam król do kompletu
Był się dołożył, by okup zapłacić,
Żeby nie musiał Chaucer życia stracić,
Gdy go pojmano pod Reims w toku bitwy;
Funty silniejsze bowiem od modlitwy.

Wrócił do Anglii, na ojczyzny łono,
Lecz nie na długo, wnet mu polecono
Do Flandrii jechać czym prędzej w sekrecie.
Gdzie był, co widział i co zrobił, wiecie,
Trudno powiedzieć. Odwiedził Hiszpanię.
Z Johnem Hawkwoodem ponoć jadł lasagne —
Tym najemnikiem, co setki batalii
Stoczył na polach słonecznej Italii[1].
Podobno spotkał w Padwie czy Milanie,
Lecz nikt potwierdzić tego nie jest w stanie,
Wielkiego mistrza Francesca Petrarkę,
Który do dzisiaj zachował swą markę;
Niektórzy twierdzą, że widział, a jakże,
Nawet Boccaccia przy okazji także[2].
Tak czy inaczej, najeździł się dużo
I zżył się bardzo z tą ciągłą podróżą,
Taka się zgrana trafiła ekipa.

Lecz żona w domu czekała, Philippa,
I synek Thomas na ojca też czekał,
A król posadę intratną przyrzekał.
Chaucer do domu więc wrócił z wyprawy.

Protegowanym był Jana z Gandawy,
Nie byle jakie tak więc stanowisko
Geoffrey otrzymał — i od domu blisko.
Wpierw cła pobierał czy też inne myta
W londyńskim porcie — fucha znakomita,
Zarobić można, nikt mi tu nie powie.
Potem był majstrem na króla budowie.
Prócz pensji, którą mu płacono za te
Różne czynności, miał też annuatę
(Dwadzieścia marek), która zastąpiła
Dzban wina dziennie, bo taka wpierw miła
Mu się od króla dostała zapłata.
Od trunku zawsze pewniejsza jest rata
W złocie czy srebrze, chociaż te mniej płynne;
Ich nie zastąpi żadne dobro inne.

Razu pewnego miał też w sądzie sprawę.
Kulisy pozwu były nieciekawe,
Zeznania bardzo niejasnego kształtu.
Chaucer podobno dopuścił się gwałtu
Albo porwania niejakiej Cecylii
Wprost z jej pałacu czy też wiejskiej willi.
Ale nie wiemy, co zrobił dziewczynie,
Gdyż oddaliła skargę po łacinie:
De raptu meo”, pisząc w dokumencie.
A to jest bardzo nieostre pojęcie,
Gdyż ‘raptus’ tak ‘gwałt’, jak ‘porwanie’ znaczy.
O co więc poszło, nikt nie wytłumaczy[3].

Ale wam tutaj nie gadałbym o nim,
Dla was i dla mnie byłby to anonim
Lub co najwyżej mało znana postać,
Gdyby nie przyszło mu poetą zostać,
Chociaż zaczynał skromnie swego czasu
Wielką wspinaczkę po stokach Parnasu.
Wpierw jako tłumacz zaistniał w Europie,
Przekładał dzielnie, jeśli dorwał kopię
Łacińskie pisma i francuskie dzieła,
To od nich sława się jego zaczęła.

Tu es d’Amours mondains Dieux en Albie: 
Et de la Rose, en la terre Angelique
Qui, d’Angela saxonne, est puis flourie
Angleterre, d’elle ce nom s’applique
Le derrenier en l’ethimologique,
En bon angles le Livre translatas ;
Et un vergier, ou du plant demandas
De ceuls qui font pour eulx auctorisier,
A ja long temps que tu edifias,
Grand translateur, noble Geffrey Chaucier[4].

Tak Eustache Deschamps wychwala Chaucera,
Gdy do przekładów się Geoffrey zabiera.

Co sam napisał, tego wam nie powiem,
Nie ma to sensu tu większego bowiem,
Gdyż Autor dzieła swoje powymienia,
Nim się z kart książki usunie do cienia.
Jakie w utworach Poety się mieści
Bogactwo stylu i feeria treści,
Tego gadanie moje nie opisze
I bez potrzeby tylko zmącę ciszę.
Gdy kto chce wiedzieć, co utwór zawiera,
A zwłaszcza utwór Geoffreya Chaucera,
Ten niech nie szuka opracowań żadnych,
Streszczeń, recenzji czy filmików ładnych,
Bo szkoda czasu na takie erzace,
Kto chce, niech lepiej czyta jego prace
Tak, jak je pisał, słowo w słowo, chyba
Że mu te słowa był pozmieniał skryba.
Narzekał Chaucer na skrybę Adama,
Że treść utworów nie jest taka sama
Jak w pierwopisie, ale czy tak było,
Tego się żadną nie dowiemy siłą.
Mamy, co mamy, i to czytać warto.
Trzymaj więc książkę i głowę otwartą.
A jeśli język sprawia ci problemy,
Bo patrząc, widzisz, żeś ślepy i niemy,
Wtedy skorzystaj z tego tłumaczenia
Albo z innego — jeśli to coś zmienia.
Ale nie byłaby historia całą,
Gdybym pominął, co się z twórcą stało
Na samym końcu, kiedy śmierć ponura
Przyszła po niego, jak każe natura.

U schyłku życia brakło mu pieniędzy
I choć żył jeszcze, to bliski był nędzy:

To yow, my purse, and to noon other Wight 
Complaine I, for ye be my lady dere.
I am so sory now that ye be light,
For certes but if ye make me hevy chere,
Me were as leef be leyd upon my bere,
For which unto your mercy thus I cery
Beth hevy ageyn or elles mot I dye[5].

Tak się zamartwiał, że go brak pięniędzy
Do rychłej śmierci doprowadzi w nędzy.
A w kraju zamęt i rebelia hula,
Bolingbroke pojmał, po czym zgładził, króla.
W zgiełku i wrzawie, jaka to bez mała
W owym chaosie panować musiała,
Być może Chaucer umarł ze starości,
Co sobie prawo zabijania rości,
A może jednak, jak pan Jones uważa,
Zginął pod nożem jakiegoś zbrodniarza;
Przecież Ryszarda Drugiego był sługą,
I zdaniem wielu mógł żyć już za długo[6].

Było, jak było — nie drążmy już wątku.
Niech sobie leży w Poetów Zakątku[7].
I nie pytajmy, dobry Boże, czyje
Kości tam leżą, gdyż Poeta żyje!

Jarek Zawadzki
jarek.zawadzki@tlumacz-literatury.pl
Gliwice, 2019

  1. John H. Pratt, Chaucer and war, Lanham, Md: University Press of America, 2000, s. 154; Robert Armstrong Pratt, „Geoffrey Chaucer, Esq., and Sir John Hawkwood”, ELH, t. 16, nr 3, 1949, s. 188–193.

  2. Geoffrey Chaucer, The House of Fame, The Legend of Good Women, The Treatise on the Astrolabe, with an Account of the Sources of the Canterbury Tales, Walter William Skeat (red.), The Complete Works of Geoffrey Chaucer, Oxford: Clarendon Press, 1894, s. 545; George Gordon Coulton, Chaucer and his England, London: Methuen, 1908, s. 40; Donald Roy Howard, Chaucer: his life, his works, his world, New York: Dutton, 1987, s. 191.

  3. R. E. G. Kirk (red.), „Close Roll, 219, 3 Ric. II, m. 9 d.”, w: Life-records of Chaucer, London: Kegan Paul, Trench, Trübner& Co., 1900, s. 225.

  4. T. Atkinson Jenkins, „Deschamps’ Ballade to Chaucer”, Modern Language Notes, t. 33, nr 5, 1918, s. 268–278.

    Mój przekład na język polski:

    Miłości ziemskich bogiem jesteś w Albijonie,
    Któryś O Róży przyniósł do ziemi anielskiej,
    Co odkąd nią władała Angela Saxonniae,
    Niezmiennie nosi miano krainy angielskiej,
    Poemat, przekładając jego wersy sielskie
    Na mowę swojej Anglii wiernie i wspaniale.
    Ty ogród, do którego zapytujesz stale
    O rośliny od tych, z których wzór się bierze,
    Od długiego już czasu budujesz wytrwale,
    Wielki tłumaczu, zacny Geoffreyu Chaucerze.

  5. Geoffrey Chaucer, Romaunt of the Rose, Minor Poems, Walter William Skeat (red.), The Complete Works of Geoffrey Chaucer, Oxford: Clarendon Press, 1894, s. 405.

    Mój przekład na język polski:

    Tobie sakiewko, nikomu innemu,
    Żalę się dzisiaj, boś ty jest mi lubą!
    Lekka zrobiłaś się taka; ach, czemu?
    Jeśli radością nie sypniesz mi grubo,
    To równie dobrze będziesz moją zgubą.
    O litość błagam i łzami się duszę:
    Bądź mi znów ciężka — albo umrzeć muszę!

  6. Terry Jones i in., Who murdered Chaucer? A medieval mystery, London: Methuen, 2003.

  7. Zakątek Poetów (ang. Poets’ Corner) — część transeptu Opactwa Westminster, gdzie spoczywają lub upamiętnieni zostali wielcy poeci i pisarze.