Archiwa tagu: Kleryk

Fragment Opowieści Kleryka


W zachodnich Włoszech każdy dojrzeć może,
Jak u stóp góry Monte Viso leży
Bujna równina bogata we zboże;
Mnóstwo miast liczy i wysokich wieży,
Wzniesionych niegdyś przez mężnych rycerzy.
Wiele uroków ma ta ziemia żywa,
Którą lud z dawna Saluzzo nazywa.

Markiz tym krajem władał dawno temu,
Tak jak przodkowie jego też władali;
Na jego rozkaz i posłuszni jemu
Byli wasale i wielcy, i mali;
Żył więc szczęśliwy wśród swoich wasali,
U ludu budząc w całym swoim kraju
Tak strach, jak zachwyt — wedle obyczaju.

Jeśli ciekawią kogo rodowody,
Ze szlacheckiego w Lombardii był dworu.
Mężczyzna silny, przystojny i młody,
Znał kurtuazję i wagę honoru.
Władca dyskretny, stroniący od sporu.
Miał jakieś wady, ale nie olbrzymie.
Walter[1] natomiast było mu na imię.

Wśród wad miał taką, że w żadnej godzinie
Nie myślał w porę o tym, co się stanie,
Lecz o bieżące dbał chęci jedynie
I z sokołami lubił polowanie;
Miał inne troski, lecz nie zważał na nie.
Najgorsze jednak, że go żadna siła
Do ślubu zmusić wciąż nie potrafiła.

O to lud tylko miał żal ze swej strony,
Aż na dwór wtargnął — istna zawierucha.
Jeden z obecnych najbardziej uczony
Lub komu chętnie pan nadstawi ucha
I głosu ludu z jego ust wysłucha,
Lub kto przedstawi sprawę znakomicie,
Rzekł markizowi, co wnet usłyszycie.

„Zacny markizie, dzięki życzliwości
Waszej, nie mamy żadnych obaw wcale,
By kiedy tylko potrzeba zagości,
Przyjść i przedstawić wam prośby czy żale.
Szlachetny panie, przyjmijcie w swej chwale,
O co serdecznie dziś proszą was tłumy.
Słów mych nie bierzcie za ujmę dla dumy.

Choć zrobić więcej nie mogę w tej sprawie,
Niż inni, którzy tutaj stoją w rzędzie,
Pan mój mnie jednak traktuje łaskawie
I moje dobro ma zawsze na względzie.
O chwilę proszę, jak pan wolny będzie,
Bym nasze prośby mógł przedstawić panu,
A pan postąpi według swego planu.

Tak uwielbiamy was my, ludzie prości,
A z wami każde wasze dokonanie,
Że nic nam większej nie sprawi radości,
Jak ta rzecz jedna, która to się stanie,
Gdy taka będzie wasza wola, panie,
Byście się w końcu zgodzili mieć żonę,
A serca ludu będą ukojone.

Ugnijcie szyję, jak inni mężowie,
Pod błogim jarzmem władzy, a nie służby,
Co lud mariażem lub małżeństwem zowie,
W mądrości swojej pomyślcie też, któż by
Mógł czasu znaki zatrzymać i wróżby,
Na własne tylko bacząc obyczaje.
Czas ciągle biegnie i nigdy nie staje.

  1. U Boccaccia: Gualtieri.